Jedną z moich ulubionych form spędzania wolnego czasu jest sport. Trenuję pięć lub sześć razy w tygodniu według następującego schematu: pierwszego dnia trening siłowy, drugiego biegnie, trzeciego znów siłowy, czwartego ponownie bieganie, piątego dnia odpoczywam. Ten prymitywny plan treningowy okazuje się na tyle dobrze ułożony, że udaje mi się unikać kontuzji i mimo niemłodego już wieku stale robię postępy. Dziś np. udało mi się przebiec 8 km w czasie poniżej 45 minut – nie jest to może wynik powalający, ale jeszcze dwa miesiące temu na odcinkach zdecydowanie krótszych biegłem w tempie poniżej 1 km/6 min, postęp jest więc – jak na tak krótki odcinek czasu – ogromny.

Nie znam niestety żadnego zawodowego sportowca, ani trenera, nie mam więc możliwości skonsultowania swojego planu treningowego z profesjonalistą. Chętnie dowiedziałbym się też, co na jego temat ma do powiedzenie medycyna. Jednak póki nie łapię kontuzji a moje zdrowie i samopoczucie są w jak najlepszym porządku, raczej nie wybieram się do lekarza.