Naprawdę chciała ponarzekać. Że źle się wchłania, że opakowanie jest do bani, a konsystencja czy zapach mi nie odpowiada. Że te bąbelki może fajnie wyglądają, ale są kompletnie niepraktyczne. Że mnie uczuliło, jestem cała w krostach, nóg nie da się po depilacji nie da się posmarować, by nie paliły żywcem. Że ten filtr pozostawiony na skórze strasznie wkurza, bo przecież nikt nie lubi mieć wiecznie na skórze śluzu niczym ślimak, no chyba ze jest ślimakiem, ale problemy z psychiką nie powinny brać tu prymu. No i chciałam też powiedzieć, że źle się wchłania, a właściwie nie wchłania się wcale.
Ot, chciałam być typowym Januszem kosmetycznego świata i zmieszać produkt, jakim jest oliwka w żelu Johnson & Johnson z błotem.
No i mi nie wyszło! Naprawdę starałam się, ale oliwka jest nad wyraz dobra, łatwo się wchłania, nie zostawia filtru na skórze, łatwo się aplikuje i ma przyjemny zapach. Tak droga firmo, nie polecam go wszystkim tym, którzy chcą sobie na kosmetyk pomarudzić. Bo niestety ale nie znalazłam żadnych minusów. Ech…